Co mnie inspiruje?
Legendarne rośliny
Od zawsze, a przynajmniej odkąd sięgam pamięcią, fascynowały mnie legendy i fabuły, które opisywały moc roślin – bowiem nawiązujące do właściwości roślin archetypy możemy już przecież znaleźć w bajkach. Przedstawiane w nich opowieści są echem czasów naszej pierwotnej więzi z naturą, okresu pełnego niedostępnych dziś wrażeń. Nie tylko poprzez lekturę bajek i baśni, ale również na podstawie podań i mitologii, można wysnuć refleksję, że my jako jednostki, na przestrzeni naszych dziejów dzieliliśmy między sobą skłonność do łączenia mądrości świata roślin z ochronnymi bytami duchowymi, z pełnymi sił witalnych postaciami z panteonu bóstw. Wskazywaliśmy tym sposobem na efekty relacji z wibracją danej rośliny – z jej biochemiczną konstrukcją. Także i same rośliny musieliśmy darzyć w dawnych czasach szczególną czcią, stosując je w rytuałach i obrzędach magicznych. Służyły one uzdrawianiu, jak również do kontaktu ze światem duchowym.
Zanim narodziła się więc biochemia ludzkość posiadała praktyczną wiedzę – formułowaną zgodnie z dawnymi wierzeniami – którą w jej materialnym aspekcie możemy dziś zweryfikować dzięki współczesnej technologii.
Obserwacja mądrości natury
Nasza racjonalna kultura, która szufladkuje dane, tak by wszystko było logiczne, każe nam obecnie przypuszczać, że zanim wiedza na temat roślin leczniczych na dobre zadomowiła się w starożytności, w początkach swojej historii podpatrywaliśmy zwierzęta, by z ich instynktownych zwyczajów czerpać informacje dotyczące działania środków, które obecnie nazywamy metodami naturalnymi. Myślę, że jest to tylko ta część prawdy, którą bez wysiłku możemy zrozumieć. Trudniej nam jest jednak wyobrazić sobie zdolność ludzi z dawnych kultur do intuicyjnego odkrywania konkretnych receptur na określone dolegliwości. Bowiem nie łatwo dziś obudzić umiejętność wczuwania się – na podstawie uważnej obserwacji barw, tekstur, kształtów i zapachów – w zwyczaje roślin, w ich biochemiczne strategie. A co dopiero kształtować, z pozyskanych tą drogą informacji, intuicyjną wizję – dającą pojęcie o właściwościach danej rośliny oraz o jej potencjale leczniczym.
Siła zmysłów
W jakimś stopniu, o dziwo, udało mi się przełamać to 'kulturowe ograniczenie', a pomógł mi w tym mój węch i zdolność do zapamiętywania zapachów. Miałam doświadczenie w oddziaływaniu na ludzkie ciało i psychikę przez dotyk i zapach pracując jako masażystka, później jako terapeutka. Obie aktywności łączyłam z aromaterapią. Inspirowały mnie rezultaty stosowania olejków eterycznych. Może nie miałam wyraźnych doświadczeń kontaktu z 'duchem rośliny' jednak dość szybko nauczyłam się myśleć zapachami, a po pewnym czasie też tworzyć w wyobraźni ich kompozycje, przede wszystkim próbując przewidzieć efekt ich działania. Jednocześnie czytałam opracowania naukowe.
To, razem wzięte, stało się zalążkiem powstania receptur, gdy zapragnęłam w czasach zanim jeszcze produkty naturalne stały się tak modne współpracować z roślinami w kontekście tworzenia – początkowo dla siebie i kręgu bliskich znajomych – zdrowych, wolnych od sztucznej chemii kremów. Tym sposobem po wielu latach eksperymentów, doświadczeń, a także porównań ze starymi recepturami, które przychodziły do mnie z różnych źródeł, jak również dzięki studiowaniu współczesnej wiedzy naukowej narodziła się marka Ambasz. Obserwowanie rozwoju tego 'dziecka', które niejako z szamańskiego łona przenosi się w naukowy paradygmat współczesnych czasów, jest dla mnie inspiracją samą w sobie.